W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Pokaz filmu: „Skłóceni z życiem”

Pokaz filmu: „Skłóceni z życiem”
Data rozpoczęcia 2014-09-18
Godzina rozpoczęcia 19:00
Miejsce Dzielnicowy Dom Kultury "Węglin", ul. Judyma 2a
Kategoria Film

„Skłóceni z życiem” (THE MISFITS, USA, 1961) 125 min.

Reżyseria: John Huston;
Scenariusz: Arthur Miller;
Zdjęcia: Russell Metty;
Muzyka: Alex North;
Obsada: Clark Gable (Gay Langland), Marilyn Monroe (Roslyn Taber), Montgomery Clift (Perce Howland), Eli Wallach (Guido), Thelma Ritter (Isabelle Steers), Kevin McCarthy (Raymond Taber).

Ponad pół wieku od premiery „The Misfits” pozostaje zdumiewającym paradoksem w dziejach kina: filmem charyzmatycznym i ekspresyjnym, bo bardzo silnie oddziałującym na widza, ale zarazem w kontekście kariery Houstona jego wyraźną artystyczną porażką. Film, w całości oparty na scenariuszu Arthura Millera wyraźnie jest hołdem dla ówczesnej żony pisarza, Marilyn Monroe, cierpi na organicznej niemożności wniknięcie w istotę kłopotów gwiazdy i jej męża zaledwie je muskając. Trudno pisać szczerze o własnej żonie ze świadomością, że ona w tym pisaniu uczestniczy. Zarazem utrudnia to spójność opowieści. Postać grana przez Monroe, czyli Roslyn, jest narracyjnym centrum filmu i wpływa na działanie i motywacje męskich postaci. Właśnie z powodu Monroe/Roslyn, film jest refleksyjnie retoryczny, wręcz eseistyczny i nie można go odbierać inaczej jak tylko medytację o wizerunku gwiazdy filmowej, tak jej osobie, jak i ekranowym imagu. Wiele w tym wizerunku autoironicznej odwagi aktorki. Od jej pierwszego pojawienia się tutaj widz, który zna jej karierę i mit, wie, że reżyser i scenarzysta wraz z Marylin prowadzą metatekstualną grę z utrwalonym stereotypem ekranowej seksbomby. Widzimy Monroe przed lustrem bezskutecznie uczącą się na pamięć kwestii, które ma wypowiedzieć na swojej sprawie rozwodowej w sądzie. Widzimy osobę zdezorientowaną, rozbitą, wyobcowaną. Rozwód, kłopoty z techniką aktorską, wizerunek w lustrze – elementy składające się na mit artystki. Głupia i niewinna blondynka ze stereotypu wczesnych ról aktorki zmienię się tu niepostrzeżenie w cierpiacą ikonę płciowej opresji, nie feministkę jeszcze, ale „feminę”, która reprezentuje esencję człowieczego, wręcz egzystencjalnego doświadczenia. Monroe/Roslyn jest „feminą”, która odkrywa siłę w swej pozornej słabości, mądrość w swej symulowanej głupocie, głębię doświadczenia w płytkich zdawałoby się doświadczeniach życia. Film realizuje taką koncepcję Monroe/Roslyn poprzez złożoność relacji z trzema filmowymi partnerami: Eli Wallachem, Montgomery Cliftem i Clarkiem Gable. Scenariusz miesza się tutaj z życiem, które wówczas aktorka histerycznie, ale uparcie próbowała konsolidować w spójną całość (Nowy Jork, Actor’s Studio, film z Lawrencem Olivierem, w końcu też małżeństwo z Arthurem Millerem). Przeciwieństwem tej nowej formuły „feminy” jest „macho”, filmowy archetyp męskości, czyli jeden – jedyny Clark Gable. Ale nawet on jest tutaj tylko wspomnieniem dawnej siły, arogancji, agresji. Stary mężczyzna. Naprawdę okazuje się ciepłym i wrażliwym facetem. Pomiędzy nimi znajduje się aktor, którego niełatwo zakwalifikować jednoznacznie płciowo i to wydaje się celowym zabiegiem Houstona – Montgomery Clift jest androgyne tego filmu, który świadom niejednoznaczności swego płciowego statusu musi brutalnie i z narażeniem zdrowia potwierdzać społecznie swoją męskość przez obsesję występów Rodeo. Pomimo nadmiernej eseizacji i niefabularności obrazu biało-czarny film zdobywa nas swoim niemal paradokumentalny charakterem. Społeczno-psychologiczny para-reportaż z życia przypadkowo spotykających się mężczyzn i kobiet. Bardzo smutny film, tym bardziej, że ostatni dla głównej pary aktorskiej Monroe i Gable (za chwilę oboje nie żyli) i jeden z ostatnich dla Clifta. Skłóceni z życiem okazali się oni wszyscy bardzo dotkliwie nie tylko na ekranie, ale i w życiu.

AKADEMIA ZAPOMNIANYCH ARCYDZIEŁ FILMOWYCH WE DWOJE
Nowa edycja Akademii po roku spotkań z Williamem Wylerem byłaby niewypałem gdybyśmy myśleli o możliwości zdyskontowania naszego poprzedniego cyklu równie spójną propozycją monograficznego przeglądu filmów. To niemożliwe! Musimy się w tej kwestii zrelaksować, przypomnieć sobie rozrywkowy charakter kina. Stąd proponujemy w zbliżającym się roku cykl, który nie ogranicza się w swej koncepcji względami artystycznymi czy badawczymi. Nowa edycja jest szerokim otwarciem na przyjemność kina. Oglądanie filmów jest zawsze ekranową realizacją fantazji, które są ściśle związane ze światem ludzkich pragnień. Specyficzną własnością filmu jest - bezdyskusyjnie - jego prymarna pozaartystyczna cecha: zmysłowość. Filmy nie są ani lepsze - ani gorsze. Filmy albo się "oglądają", bo wizualizują nasze zmysłowe pragnienia, albo po prostu "nie oglądają", jeśli nie liczą się z psychologią widza w kinowej sali. Pragnienie jest niezbędnym elementem naszej biologii i psychiki. Stąd kategorią, jaka próbuje porządkować tegoroczny cykl jest pomysł DUETÓW filmowych, podsunięty nam przez Państwa jeszcze w ubiegłej edycji.
Planowaliśmy początkowo szerokie rozumienie dualizmu kina, relacje przejawiające się nie tylko między aktorami, ale także np. reżyserem i aktorem. Próby skonstruowania programu udowodniły, że zbyt szeroka formuła rozmywa centralny problem relacji pomiędzy dwiema osobami na ekranie. Relacje płci są motorem możliwości realizacji ludzkich pragnień. Postanowiliśmy więc pozostać przy duetach najbardziej klasycznych z możliwych, męsko-damskich starciach zniekształcanych Vouyerystycznym spojrzeniem filmowej kamery bez względu na reżysera i gatunek filmowy. Kurator cyklu musi się przyznać, że postawił tym razem nie tylko na klasyczne kino (to jest raczej oczywiste), ale także na swoje osobiste, bardzo subiektywne spojrzenie na wartość filmowych duetów. Stąd też pomiędzy "iskrzącymi", uznanymi za arcydzielne romansami ekranu (np. "Gilda", "Tramwaj zwany pożądaniem", "Skłóceni z życiem") pojawiają się w programie duety niezbyt oczywiste i aktorzy nie kojarzeni z jakimiś charyzmatycznymi, ekranowymi pojedynkami (np. Jean Arthur, Michael Redgrave czy Lee Remick). Zgódźmy się, że to właśnie są zapomniane arcydzieła, pogubione klejnoty sztuki aktorskiej, które koniecznie chcemy Państwu albo przypomnieć, albo zupełnie od nowa przywrócić łaskawej pamięci.

/Rafał Szczerbakiewicz, kurator cyklu/

CreArt. Sieć miast na rzecz twórczości artystycznej