Otwieramy dziś pudełka z kasetami Mirona Białoszewskiego i wypełniamy sobą ciasną, ciemną i głuchą przestrzeń teatru. Co też uda nam się poczuć, co dostrzec, dokąd wspólnie przedostać?Żeby dotrzeć do swojego nieba, Białoszewski wchodził do ciasnego pudełka domowego teatru, zapraszał garstkę osób, a potem „odprawiał” swoje poetyckie gusła. Także na ul. Hożej w Warszawie, gdzie mieszkała jego niewidoma przyjaciółka Jadwiga Stańczakowa, dla której nagrywał swoje utwory. W czasie tych sesji mówiący i nasłuchująca siadali obok siebie na kanapie, a mikrofon, oprócz głosu poety, rejestrował unikalną więź, która rodziła się między nimi.