W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Wernisaż wystawy Konrada Maciejewicza "Afrodit"

Wernisaż wystawy Konrada Maciejewicza "Afrodit"
Data rozpoczęcia 2012-11-16
Godzina rozpoczęcia 18:00
Miejsce Galeria Biała, ul. Peowiaków 12
Kategoria Wernisaż

Zanim pomyślimy czym są prace Konrada Maciejewicza, warto zastanowić się czym one nie są. Wbrew sygnałom, które oszukują oko rzucające pierwsze spojrzenie, nie są to obrazy. Jednak nie ma się co dziwić, zanim podejdziemy bliżej i dopóki spojrzenie nasze odpowiednio się nie wyostrzy, bierzemy te obramowane dzieła za starannie namalowane sceny. Aura malarstwa, której czarowi nieświadomie ulegamy ma jednak podwójne uzasadnienie. Przede wszystkim, malarsko prezentuje się sam materiał. Atomy z których składają się te wizualne struktury, pochodzą wprost z kobiecych czasopism z lat 60, 70 i 80. Artysta hurtowo skupuje te stare magazyny, po czym wycina z nich elementy różnej wielkości przemieniając je w abstrakcyjno-figuratywne obrazy.

Jednakże to nie specyfika druku tamtych lat spowodowała - jak sądzę - to, że artysta sięgnął właśnie po ten materiał. Ciężki do samodzielnego uchwycenia kolorystyczny walor tych, często wyblakłych, reprodukcji ustępuje przedziwnym historiom, które po latach zaskakują swoją niejednoznaczną wymową. Siła czającej się tam niezwykłości spycha na dalszy plan domniemania co do estetycznych preferencji autora, ulokowanych w sentymentalnym przywoływaniu odległego o kilka dekad czasu. Finalna potworność tych przetworzonych czasopism, szczęśliwie uwalnia nas od snucia podejrzeń, iż chodzi tu jedynie o powierzchowną strategię. Klimat retro, o który, chcąc nie chcąc, ociera się Maciejewicz, zdaje się nie mieć tutaj większego znaczenia. Natomiast bardzo istotny wydaje się być sam kierunek - wektor zwrócony w stronę przeszłości. Ta prosta nie kończy się jednak na latach sześćdziesiątych. Niemniej jednak, trzeba przyznać, że te pocięte fragmenty siłą rzeczy mają zakodowaną w sobie pamięć o czasach, w których zostały bezdusznie odbite przy pomocy drukarskiej prasy. Ponadto magazynują w sobie również wszystkie te czasy, których ząb tak skutecznie pozbawił ich kolorystycznego nasycenia. Jednak od tej warstwy sentymentalnej ważniejsze jest to, co się dzieje ze strzępami tych gazet gdy trafią już na biurko artysty. Tutaj właśnie można dostrzec drugi element efektu aury. Seryjnie reprodukowane zdjęcia zostają przeobrażone w ręcznie wykonane „obrazy”. Idąc pod prąd kulturze obrazkowej, artysta godzinami przegląda, a następnie samodzielnie wycina urzekające go fragmenty.

Artystyczna podróż Maciejewicza, w moim odczuciu, rodzi się z tęsknoty za autentycznością. Tak, jakby ulotność blaknących prasowych druków miała zbudować rzeczywistość, która mimo, iż kaleka, bliższa jest wyobrażeniom artysty na temat prawdy o ciągłości życia; „że w tym co przemija – rośnie i przechowuje się coś, co nie przemija właśnie; że w nietrwałości wydarzeń kapitalizuje się niewidoczny wprost sens, że więc rozkład i zniszczenie dotykają tylko widomej warstwy istnienia, nie dotykając drugiej, opornej na ruinę”. W tej podpowierzchniowej warstwie tętni odporna na „wyblaknięcie” przestrzeń istnienia. Objawia się ona we wręcz mitycznych sceneriach zazdrości, kopulacji, pożerania czyli przemieniania.
Piotr Pękala

Wystawa czynna do 7 grudnia 2012 r., pon.-pt. 11.00-17.00, sob. 12.00-16.00.

CreArt. Sieć miast na rzecz twórczości artystycznej