W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.
Rowerem do pracy
18.05.201809:17

Światowy Dzień Dojazdu Rowerem do Pracy przypada 18 maja. Codziennie urzędnicy i urzędniczki docierają w różny sposób do pracy: samochodem, autobusem, pieszo oraz rowerem. Postanowiliśmy sprawdzić, jak popularny jest ten ostatni środek lokomocji. Czy mieszkańcy i mieszkanki Lublina jeżdżą rowerem do pracy? Czy wymaga to specjalnych przygotowań, co warto wziąć pod uwagę decydując się na ten środek transportu, co myślą o takiej decyzji inni?

Dziś rozmawiamy o tym z panem Marcinem Kęćko, zastępcą dyrektora Wydziału Strategii i Obsługi Inwestorów ds. współpracy z biznesem i środowiskiem naukowym, który dojeżdża do pracy rowerem.

 

Dlaczego dojeżdża pan rowerem do pracy?

Tak naprawdę robię to od niedawna! Dojeżdżanie do pracy na rowerze miałem w planach i na szczęście w tym roku zima odpuściła szybko i zrobiło się ciepło. Żeby wszystko się udało, musiałem poukładać kilka puzzli: dojazd ze Świdnika zajmuje ok. 40 minut, podczas których naprawdę można się zmęczyć i spocić, więc kluczowe było znalezienie sposobu na odświeżenie i przebranie się. Udało mi się namierzyć prysznic w Ratuszu i na szczęście udzielono mi zgody na korzystanie z niego. Zorganizowałem to sobie także logistycznie: w pracy musi czekać na mnie marynarka, spodnie, uprasowana koszula oraz buty, w które mogę się przebrać. To oznacza, że muszę mieć w głowie dodatkową szufladkę i pilnować tych rzeczy, ale wcale nie jest to takie trudne. Dodatkowym czynnikiem, od którego uzależniałem powodzenie tego przedsięwzięcia, było bezpieczeństwo. Długo analizowałem, jaką trasę wybrać i okazuje się, że ta, na którą się zdecydowałem, jest dużo lepsza niż się spodziewałem. Praktycznie nie poruszam się w ruchu samochodowym, co było dla mnie bardzo ważne. Dzięki temu, że wszystkie te trzy czynniki zaistniały wspólnie, udało mi się doprowadzić do tego, że od kilku tygodni praktycznie codziennie dojeżdżam rowerem do pracy.

Skąd zmiana nawyku dojazdu do pracy?

Do tej pory jeździłem do pracy samochodem i muszę przyznać, że coraz bardziej przeszkadzało mi to, że jeżdżę sam i oprócz mnie wożę w zasadzie tylko powietrze. Podczas jazdy samochodem praktycznie wcale nie odpoczywam i muszę być przez cały czas skoncentrowany na tym, co się dzieje na drodze, a dzieją się różne rzeczy. Na szczęście udało się to zorganizować również w domu – mam dwójkę dzieci i to żona dowozi je do przedszkola. Coraz częściej przekonuję się, że w wielu codziennych sytuacjach można obyć się bez samochodu. Są też takie, gdzie samochód jest niezastąpiony.  Mam tutaj na myśli np. rodzinne wyjazdy, transport większego bagażu, itd.

Czy oprócz dojazdów do pracy korzysta pan z roweru w inny sposób?

Jeżdżę jeszcze rekreacyjnie z żoną, kiedy tylko mamy okazję: lubimy sobie robić 50 kilometrowe wycieczki po drogach szutrowych. Znajdujemy różne trasy, korzystając z map. Wybieramy te, które omijają duży ruch samochodowy. Praca urzędnika wymaga na ogół pozycji siedzącej, która wpływa na zdrowie. Czy rower był rozwiązaniem tej sprawy? U mnie aspekt aktywności ma duże znaczenie.  Zawsze byłem osobą aktywną i brakowało mi sportu, a w tak zwanym „czasie wolnym” miałem coraz mniej czasu, żeby taką aktywność sobie zorganizować. Wpisanie jej w codzienne obowiązki to dla mnie idealne rozwiązanie. Do pracy przecież i tak muszę dotrzeć!

Ile czasu zajmuje panu dojechanie samochodem do pracy?

Samochodem to jest jakieś 30 minut, a rowerem 40 minut, czyli raptem 10 minut różnicy! To jest odcinek około 14 km, czyli dziennie wychodzi około 30 km. Już od lutego jeździłem ze Świdnika do pracy autobusem i to też miało wiele zalet. Miałem czas dla siebie: mogłem poczytać książkę czy gazetę albo posłuchać podcastu. Autobusem podróżuje się inaczej - nie muszę skupiać się na drodze, można w tym czasie zrobić wiele rzeczy. Dlatego zdecydowanie lepiej oceniam jazdę autobusem niż samochodem.

Dziś w Lublinie mocno pada. Jaka pogoda skutecznie zniechęciłaby pana do jazdy rowerem do pracy?

Ten komfort, że mogę wziąć prysznic oraz się przebrać powoduje, że każde warunki pogodowe mogę wziąć „na siebie”. Oczywiście wiadomo, że ogromna ulewa wpływa na bezpieczeństwo, więc wszystko w granicach zdrowego rozsądku.

Czy dyrektorowi wypada jeździć rowerem do pracy?

Dlaczego miałoby nie wypadać? Nie wiem, jak to postrzegają pracownicy – nigdy nie pytałem o to swoich kolegów i koleżanek, ale w SOI kilka osób dojeżdża do pracy rowerem. Mamy kolegę, który nawet startuję w takich amatorskich zawodach MTB! Czy mi wypada czy nie wypada…? Chciałbym być dobrym przykładem. Charakter pracy urzędnika jest taki, że wręcz musimy sobie aktywność fizyczną organizować. Rozumiem, że dla osób pracujących fizycznie dojazd rowerem może być u zbyt męczący, ale dla urzędników jest to bardzo wskazane.

Co mogłoby zachęcić pana współpracowników i współpracowniczki do wybrania roweru?

Na pewno zapewnienie odpowiedniej infrastruktury: bezpieczne stojaki, wiaty rowerowe, szafki na ubrania oraz ogólnodostępne prysznice – tak żeby każdy mógł śmiało zaplanować sobie dzień z uwzględnieniem przejazdu rowerem. Słyszałem też o programach motywacyjnych w województwie pomorskim, gdzie pracodawca dopłaca za dojazd rowerem do pracy. Trudno mi ocenić ich skuteczność - ja wychodzę z założenia, że już stworzenie odpowiedniej infrastruktury mogłoby sprawić, że dodatkowe zachęty nie byłyby potrzebne. W urzędzie jest około 1 600 pracowników i inwestycja w wiaty rowerowe, stojaki, szafki oraz prysznice mogłaby być bardziej ekonomicznie uzasadniona niż motywowanie za pomocą dopłat.

Co należy poprawić, żeby jeździło się lepiej po Lublinie?

Infrastruktura rowerowa jest pocięta. Należy połączyć ścieżki w całość, ponieważ istnieją takie fragmenty, gdzie ścieżka rowerowa się "urywa" i rowerzysta jest zmuszony do kontynuowania jazdy bardzo ruchliwą ulicą. Takich sytuacji raczej rowerzyści nie lubią. Na pewno przydałaby się działania edukacyjne zwiększająca świadomość kierowców, że wszyscy jesteśmy użytkownikami dróg i mamy te same prawa oraz te same obowiązki.

A co należałoby poprawić w centrum miasta?

Na pewno pasy rowerowe! Czasami wystarczy wymalować pasy takie jak na przykład na ul. Zamojskiej. Ja jadąc tym odcinkiem czuję się bezpiecznie, a samochody oraz autobusy mogą mnie omijać. Na tej ulicy nie ma praktycznie żadnego konfliktu czy zagrożeń na linii kierowcy-rowerzyści. To pokazuje, że taka infrastruktura niewiele kosztuję a jeśli będzie tworzona w przemyślany sposób może wiele ułatwić. Zdaję sobie sprawę, że w centrum nie ma miejsca na ciągłe poszerzenie dróg a ruch pieszy jest ogromy, dlatego trzeba wykorzystywać istniejące drogi do bezpiecznego poruszania się.  Innym rozwiązaniem jest kontraruch albo kontrapasy, tutaj przy pracy mam przykład na ul. Zielonej. Coraz więcej osób widzę jeżdżących pod prąd, ludzie widzą oznakowanie i korzystają z tej możliwości.

Czy zdarzyły się panu jakieś niebezpieczne sytuacje?

Ja od początku stosuję zasadę ograniczonego zaufania. Z moich obserwacji wynika, że kierowcy nie zawsze pamiętają o tym żeby nie wjeżdżać na ścieżkę rowerową  wyjeżdżając z ulicy podporządkowanej. Tym samym blokują przejazd rowerzystom.  Na szczęście nie zdarzyły mi się dotąd żadne ekstremalne sytuacje, ale wynika to głownie z faktu, że staram się unikać poruszania ruchliwymi ulicami.

18 maja to Światowy Dzień Dojazdu Rowerem do Pracy. Jak mógłby pan jednym zdaniem zachęcić do dojeżdżania rowerem do pracy?

Szybko, bezstresowo, przewidywalnie jeśli chodzi o czas, zdrowo i ekonomicznie – bo nie ukrywam, że jeżdżenie rowerem nie kosztuje nic, a benzyna ciągle drożeje.

 

Rozmawiał
Maciej Lubaś oraz Łukasz Kuzioła z Biura Partycypacji Społecznej

Facebook Obywatelski Lublin

NGO.PL - portal ogranizacji pozarządowych