W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

IO Rio de Janeiro 2016 - Wywiad z Janem Świtkowskim

IO Rio de Janeiro 2016 - Wywiad z Janem Świtkowskim
08.08.2016

"Na 200 m stylem motylkowym jest wiele gwiazd, ale ja celuję w medal, bo trzeba stawiać sobie wysokie cele" – powiedział PAP brązowy medalista MŚ na tym dystansie Jan Świtkowski.

 

Pana pierwsze igrzyska i przyjechał pan jako medalista mistrzostw świata. Czuje pan zatem presję?

Nie. Wszyscy o tym mówią, a ja się jakoś normalnie czuję. Nie odczuwam na razie niczego szczególnego. Chyba zawody pływackie niczym się specjalnie nie różnią.

Ostatni rok spędził pan w USA. System amerykański mocno różni się od polskiego?

Moja przygoda z USA zaczęła się w Wirginii, ale wróciłem stamtąd po paru miesiącach. Po roku spróbowałem jeszcze raz, ale tym razem na Florydzie. Do końca kwietnia tam byłem i od maja trenuję już z kadrą. Na pewno systemy się trochę różnią. Przede wszystkim tam najważniejsze zawody odbywają się na krótkim basenie. Dlatego też trening się różni, na inne elementy jest nastawiony. Ale pływa się przecież tak samo wszędzie.

Basen olimpijski jest dwa razy dłuższy. To duża przeszkoda?

Na pewno trzeba się trochę przestawić. Ale nie ma to wielkiego wpływu, bo trenowałem i na długim, i na krótkim basenie. Dzięki temu poprawiłem szybkość, elementy techniczne i siłę.

Trafił pan do trenera, o którym mówi się, że ma twardą rękę. Miał pan okazję się o tym przekonać?

To trochę przesadzone. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy i nie miałem żadnych problemów. Chwalę sobie tę współpracę. Na pewno potrafi się wkurzyć, krzyczy głośno. Nie wyleciałem jednak ani razu z treningu. Staram się traktować wszystko profesjonalnie i żyję z nim w zgodzie.

Czego nauczył się pan w Stanach?

Trochę inaczej się tam żyje. Ludzie są bardziej tolerancyjni, otwarci. Po igrzyskach może sam sobie także zrobię tatuaż. Chyba będą to kółka olimpijskie na bicepsie.

Celuje pan w medal?

Pewnie, że tak. Trzeba stawiać sobie wysokie cele. Zobaczymy jednak, jak to będzie. Nastawiam się na to, by powalczyć. Oczywiście na dystansie 200 m st. motylkowym gwiazd jest sporo. Tak naprawdę na igrzyskach jest tak wysoki poziom w każdej konkurencji, że wszędzie będzie trudno.

Gdybym dała panu teraz brązowy medal igrzysk to bierze go pan w ciemno?

To trudne pytanie. Musiałbym się zastanowić. Nie jestem wcale pewien i chyba trudno odpowiedzieć.

Czyli ma pan ambicję na więcej?

Chyba tak powinno być? Inaczej nie osiągnie się sukcesu. Nie można iść po najmniejszej linii oporu. Jeśli nie marzy się o złotym medalu, nie ma szansy na to, by po niego sięgnąć.

Miał pan okazję już rywalizować z Michaelem Phelpsem?

Nie, jeszcze nie. Chyba nie zwracam uwagi na to, z kim walczę. Gdy staje się na słupku, człowiek nie myśli, jakie medale ktoś zdobył. Po prostu trzeba się ścigać.

Floryda to chyba fajne miejsce do życia?

Tak, to prawda. Nie miałem jednak okazji na wielkie zwiedzanie. Grafik jest dosyć napięty i jak nie ma zawodów w weekend, to trzeba było podgonić z nauką. Gdy przyjechał tata, byliśmy w Kennedy Space Center, tam było super. Plażę mamy dosyć daleko, bo dwie godziny jazdy samochodem. Trochę bliżej jest jezioro, ale w każdym kompleksie jest odkryty basen, więc można sobie pójść i trochę się wygrzać na słoneczku.

Pan jest jedynym medalistą mistrzostw świata w swojej grupie treningowej?

W grupie tak. Nie mam jednak żadnych przywilejów z tego powodu. Na początku roku dostałem jedynie własną szafkę w szatni. To taka tradycja. Szafki otrzymują ci, co zdobywają punkty w zawodach akademickich. Jako, że w nich nie startowałem, powinna przypaść mi podwójna, ale jestem medalistą MŚ i udało mi się dzięki temu zdobyć jedną, tylko dla siebie.

Czy na igrzyskach liczy pan bardziej na medal w sztafecie czy indywidualnie?

Sztafety są bardzo fajne i emocjonujące. Naprawdę je lubię i zawsze szybciej w nich pływam niż indywidualnie, dlatego też nie mogę się doczekać, aż stanę na słupku z kolegami i będziemy się już ścigać. A szanse? Zobaczymy…

Paweł Korzeniowski bardzo liczy na sztafetę 4x200 m st. dowolnym. Czy pan też tutaj upatruje szansy na medal?

Myślę, że musimy postawić sobie za cel, by wejść do finału. Bo jeśli już w nim będziemy, to wszystko może się wydarzyć. To jest ściganie na najwyższym poziomie. Nie tylko przygotowanie fizyczne odegra rolę, bo w sztafecie w każdym z nas wyzwalają się wtedy inne pokłady energii.

Jak długo chce pan zostać w Stanach?

Przynajmniej jeszcze dwa lata, może nawet trzy. Prawdopodobnie do kolejnych igrzysk. Na pewno nie przekreślam opcji, że zostanę tam na stałe, ale też nie mówię, że tak będzie.

źródło: PAP